Witam serdecznie wszystkich użytkowników arachnea.org. Miło wreszcie się zarejestrować oraz powitać, od dawna przeglądałem wątki na tym forum jednak jako że ptaszniki hoduje zaledwie od roku postanowiłem się nie udzielać bo w sumie wiele bym nie wniósł.
Smutnym faktem jest że piszę ten pierwszy wątek ponieważ jednemu z moich maluchów (Pulchripes,ok l6(?) ) dzieje się coś niedobrego i postanowiłem zaczerpnąć informacji. Mianowicie na odwłoku urosło mu takie oto wybrzuszenie:
DSC_4933.jpg
Nic się z tego nie sączy, nie jest to rozdarcie ani uszkodzenie spowodowane upadkiem. Pojawiło się po ok czwartej, piątej wylince. Czy to rodzaj pajęczego raka ? Zauważyłem też sporą różnicę w zachowaniu, zanim to "jajko" osiągnęło takie rozmiary pająk był zdecydowanie żywszy. Dwa miesiące temu (po wylince) zrobiło się z nim na prawdę kiepsko, praktycznie nie ruszał się z kącika który sobie upatrzył, o jedzeniu nie było mowy. Wreszcie postanowiliśmy z dziewczyną ulokować go w o wiele mniejszym pojemniku, wyścielonym jedynie zwilżonymi chusteczkami (ok.półtora tygodnia temu) i o dziwo "złote kolanko" zjadło pierwszego karaczana od ponad dwóch miesięcy. W sumie to nawet dwa karaczany. Jednak wciąż nie daje mi to spokoju.
Szkoda nam go okrutnie bo stworzenie pocieszne a przez swoją "ciapowatość" szybko zdobył nasze serca a tu taka nieprzyjemna sprawa. Czy mieliście (a raczej Wasze pająki) podobne problemy ? Jak to się kończyło ?
Bardzo proszę o wyrozumiałość i przepraszam za ewentualne błędy lecz nowy jestem i obsłudze forum jeszcze nie tak obeznany jak trzeba :)
Smutnym faktem jest że piszę ten pierwszy wątek ponieważ jednemu z moich maluchów (Pulchripes,ok l6(?) ) dzieje się coś niedobrego i postanowiłem zaczerpnąć informacji. Mianowicie na odwłoku urosło mu takie oto wybrzuszenie:
DSC_4933.jpg
Nic się z tego nie sączy, nie jest to rozdarcie ani uszkodzenie spowodowane upadkiem. Pojawiło się po ok czwartej, piątej wylince. Czy to rodzaj pajęczego raka ? Zauważyłem też sporą różnicę w zachowaniu, zanim to "jajko" osiągnęło takie rozmiary pająk był zdecydowanie żywszy. Dwa miesiące temu (po wylince) zrobiło się z nim na prawdę kiepsko, praktycznie nie ruszał się z kącika który sobie upatrzył, o jedzeniu nie było mowy. Wreszcie postanowiliśmy z dziewczyną ulokować go w o wiele mniejszym pojemniku, wyścielonym jedynie zwilżonymi chusteczkami (ok.półtora tygodnia temu) i o dziwo "złote kolanko" zjadło pierwszego karaczana od ponad dwóch miesięcy. W sumie to nawet dwa karaczany. Jednak wciąż nie daje mi to spokoju.
Szkoda nam go okrutnie bo stworzenie pocieszne a przez swoją "ciapowatość" szybko zdobył nasze serca a tu taka nieprzyjemna sprawa. Czy mieliście (a raczej Wasze pająki) podobne problemy ? Jak to się kończyło ?
Bardzo proszę o wyrozumiałość i przepraszam za ewentualne błędy lecz nowy jestem i obsłudze forum jeszcze nie tak obeznany jak trzeba :)